Podróż Duszy wysoko wrażliwej wygląda w ten sposób, że najpierw uczy się ona trzymać pole miłości i świadomości dla siebie samej, czyli Ciebie, po czym rozpoznając siebie w nowym uczy się co dalej ma z tym zrobić.
Dusze wysoko wrażliwe, przebudzone, których motywacją było po prostu „dobre samopoczucie”, a co za tym idzie zbudowanie dla siebie godnego i pięknego życia, mają za zadanie trzymać pole dla samych siebie w drodze. Otóż przejawienie się duszy w świecie jest już indywidualne jak ona chce działać, to będzie bardzo klarowne w trakcie drogi. Nie ma powodów ciągle zadawać tych samych pytań do Wszechświata, on przecież słyszy i wie. Tutaj uczymy się zaufania. Ważne żeby wysłać pytanie i zostawić kiedy odpowiedź przyjdzie to przyjdzie.
Kiedy zaczynasz rozpoznawać, że w istocie nie ma nic poza Tobą i wszystko w Tobie się zawiera, taki wgląd rozpocznie proces jednoczenia się ze sobą w celu sięgnięcia Jedności ze światem. Tak więc te głębokie wglądy i realizacje mają za zadanie ukierunkować naszą podróż, a później zaczyna się szlifierka czyli docieranie się do krystaliczności diamentu naszego zjednoczenia z duszą. Warto o tym pamiętać, dlatego że po drodze stara duchowość oferowała spojrzenie, które było obłędnym poszukiwaniem oświecenia, jakby miał się pojawić jakiś jeden moment realizacji i już bęc, stało się! Tymczasem osoby wysoko wrażliwe już są przebudzone i oświecone, a ich zadaniem jest do tej energii się układać. I chociaż te słowa możesz przeczytać w kilka minut, zebranie ich w treść zajęło mi wiele lat i nadal otwiera nowe nieznane krainy. Tak więc zapraszam Cię w tym momencie do uznania swojego przebudzenia i cieszenia się wzlotami i upadkami, momentami jasności i chaosu, niepewności, a nawet lęku. Czy siedząc tyle lat w lęku, można go naprawdę traktować tak poważnie? Mam za sobą wiele duchowych śmierci, kiedy byłam na granicy, a jednak energia postanowiła wrócić do ciała. Czy mając to za sobą, mogę powiedzieć, że niczego się nie boję? Nie, są rzeczy które są dla mnie nowe i nieznane i czuję lęk, jednak już nie mam do niego tak dużego przywiązania. Codziennie patrzę na to, czego się boję i jednocześnie wybieram napełniać te banki miłością. Dla mnie ta praca z duszą, to akt odwagi, do którego stawiam się codziennie.
Wychodząc z kolejnych jaskiń, mogłabym opisać ci swoje duchowe doświadczenia i wglądy, jednak część z nich jest moją osobistą tajemnicą, świętym miejscem, do którego nikogo nie zapraszam. Pozostała część jest tym co możesz zaobserwować w miarę jak układam się do słów i siebie samej na nowo.
Prawdę mówiąc, dusza zabrała mnie do takich miejsc, w których odnajduje spełnienie daleko od duchowości. Dusza nie potrzebuje szukać duchowości, bo jest tym wszystkim, więc tutaj zaczyna się proces układania do prostoty życia i jak to sobie przełożyć na kreację. Czasami od oświeconych ludzi oczekuje się niesamowitych opowieści o duchowych krainach itd. Tymczasem oświecony / uziemiony człowiek w wydaniu, do którego ja zmierzam z duszą, wydaje się być całkiem normalny. Dla niego wystarczającą pracą jest trzymanie swojego kosmosu, nie ma potrzeby o nim opowiadać, jego życie jest przykładem jego wiedzy i to wszystko. Odkrył i odkrywa tajemnicę życia, jest w tym spokojny. Jednocześnie jest radosny i wdzięczny za dar przygody bycia w ciele i budowania tu siebie. Zna swoją podróż. W takim miejscu jedyną przystanią jest jego świątynia i ma prawo w niej przebywać i żyć, jak wybiera. Nie potrzebuje się nikomu tłumaczyć ani wyjaśniać jak przebiegał jego proces, chyba że jest nauczycielem, tak jak ja. U mnie nadal wybrzmiewa ten aspekt nauczania.
Poszukaj więc swojej drogi do siebie. Jak prowadzi Cię dusza? Jaka jest Twoja droga? Jakie masz talenty?
I na koniec dodam słowa, które Wszechświat często mi przypomina: „nic nie jest takie jak się wydaje”. Ten przekaz był mi wielokrotnie potrzebny w drodze.
Tutaj od razu kasują się jakiekolwiek przywiązania do tego, jak miałby wyglądać jakiś końcowy efekt naszego kolejnego etapu. Samo życie jest podróżą. Jeśli masz działać dla świata, będziesz działać. Prawdopodobnie już to robisz, bo te słowa mogą trafić tylko do kochającego serca. Jeśli masz za sobą tak długą drogę, zapewne Twoim celem jest służba światu. I mogą pojawiać się momenty zwątpienia w swoje możliwości, lęk przed „ogromem” poświęcenia i ciężką pracą. takie momenty zapraszają do zatrzymania się w sercu, odpoczynku. Nawet jeśli wiesz, że wiara w siebie to koncept, będziesz potrzebować budować ją w sobie. Nawet jeśli myślisz/wiesz, że przecież jesteś Mocą w Bogu, będziesz zapominać i przypominać to sobie i lądować w zupełnie innym biegunie, gdzie nie ma żadnej łączności z Bogiem. Tutaj dzieje się ten wielki żart Boga. Dochodzisz do wszystkiego, żeby wrócić do początku, żeby wrócić do życia. W tym miejscu, kosmos nie wydaje się już tak pociągający, bo Ty nim jesteś. Nawet jak zapomnisz, to też kolejne doświadczenie zapomnienia, nawet jak się boisz, to kolejne doświadczenie lęku. Miłość jest nieustraszona, jednak ciało ma swój proces i to ciało potrzebuje się do tego wszystkiego dostroić. Więc nie jest tak, że wiedząc wszystko, zapominasz. To po prostu ciało odczytało informację i wybrało drogę dostrojenia w zgodzie z tempem, które zapewni Ci tutaj optymalny rozwój i radosne życie. To ciało potrzebuje czasu, bo każde pozorne odwrócenie się od prawdy, jest sygnałem od ciała i umysłu „nie jestem gotowa/gotowy” i należy to uszanować. Kiedy odwracasz głowę od cierpienia, oznacza to, że ciało nie jest gotowe przetworzyć kolejnych porcji bólu, więc zbiera siły żeby pójść dalej. Więc z miłości do siebie, przestań raz na zawsze mieć do siebie jakiekolwiek pretensje, że robisz coś nie tak, że jesteś nie dość dobry, że musisz się bardziej starać, że to pewnie nie działa. Kiedy pozwolisz tej Miłości rzeczywiście działać, zobaczysz, że „tam” nic nie ma i już nie będzie Ci się tak śpieszyć…
W uznaniu Twojej podróży, z szacunkiem witając Cię w Miłości
Joanna
🙏