Jestem na rozstaju dróg teraz, tak jakoś… wyszło

Powiedzieć do tego stanu TAK jest bardzo trudno i nie udaje mi się. Powiedzieć sobie TAK, że nie potrafię powiedzieć TAK i zaakceptować jest łatwiej.

Tym wpisem mówię TAK, bo prawda jest prosta. Wiem co jest do zrobienia, ale tego nie robię. Widzę jak moje lęki próbują przejąć kontrolę nade mną i często im się to udawało. Teraz jednak z tym nie walczę.

Wiem, że chcę innego życia niż to jakie teraz mam. Czyli można powiedzieć, że mam jakieś cele. Tak, mam są nawet zapisane ale od jakiegoś czasu (tydzień, dwa czyli niedługo ) wybieram sączyć się w stanie „niewiadomoczego”.

Pozwalam sobie aby ten wpis był taki, jaki ma być. Nie będę tutaj udawać, że wszystko jest kolorowo. Byłam u szamana miesiąc temu około. Człowiek ten widzi energię, aurę.. i powiedział, że u mnie widzi wiele smutku i cierpienia, ale nie jest to jeszcze takie skrajne, ale na pewno nie pomaga mi się realizować. Więc pierwsze co pomyślałam, to że jak to!? 🙂 Ja i smutek? Przecież jestem „taka zadowolona i raczej pełna spokoju i akceptacji, już tyle wiem i rozumiem i wogóle”. Odezwało się ego. Prawda jest taka, że tylko dobrze udaję. I to musicie wiedzieć. Zakładam maski na nieświadomce i udaję, że jestem szczęśliwa i wiem czego chcę. Prawda jest taka, że nie wiem czego chcę na ten moment. Motam się ze swoimi pomysłami na siebie, dając się sterować okolicznościom i pomysłom innych ludzi na mnie, jednak brak mi jaj,  żeby zrobić to co jest do zrobienia tu i teraz. Chociaż ten wpis jest jakąś akcją i dziękuję sobie za to <3

I ten stan kiedy następuje demaskowanie siebie, swoich iluzji, egocentrycznych pobudek… jest bardzo nieprzyjemny. Nie jest mi teraz wogóle przyjemnie. Czy ja udawałam szczęśliwą zawsze? Nie,chyba nie 🙂 . Jednak jest we mnie ta pamięć o swojej istocie, o duszy, o swoich marzeniach. Stąd ten blog. I chyba tyko ta pamięć nakazuje mi jeszcze pisać i daje siłę do stawiania się do pracy, bycia miłą albo w miarę uprzejmą dla ludzi wokół mnie, ogarniania siebie.

Czy to jest depresja? Może tak, może nie. Nie będę się nad tym zatrzymywać. Jestem w tym stanie i obserwuję. Tak naprawdę, wszyscy cierpimy, ale udajemy, że jest ok 🙂 „bo tak trzeba”. A jak wybieramy przyznać rację, że jest h*****, to  często w tym stanie zostajemy. Tymczasem uczę się cierpienie dobrze przekierować, ale nie przeganiam go na siłę. Nie przeganiam smutku, jest i pojawia się z jakiejś przyczyny. Nie przeganiam tęsknoty za podróżami, za odkrywaniem życia po swojemu, wiem  że to jest dla mnie. Moja Dusza wie czego chce 🙂 , ale ja tyle lat udawałam, że stałam się w tym Mistrzynią. Mistrzynią, która musi być zawsze silna i ok, bo przecież ma wielką misję, więc nie może okazywać słabości. Ale one są do cholery! Ta tęsknota, smutek, rozczarowanie pojawia się… a ja dziękuję za pojawienie się. Dziękuję.

Już nie chcę udawać.

Pomóż mi Duszyczko…Kocham Cię <3

Rekomendowane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *