Najpierw opiszę dwa podejścia z jakimi się spotykam i jakimi ja sama żyłam i żyję nadal. Witaj na Ziemi <3
1.Pierwsze z nich to poczucie niewystarczalności, strachu, braku akceptacji i miłości… wiąże się to z wielkim cierpieniem, bo jest nieprawdziwe! Jest to stan, który doświadcza wielu ludzi, tak zwanej depresji, czyli totalnej pustki i beznadziejności, gdzie nie widać sensu życia, wszystko naprawdę wszystko jest totalnie „bez znaczenia”. Nic się nie liczy. Skąd się to bierze to już grubsza sprawa. Każdy z nas przeżywa traumy z dzieciństwa, każdy z nas przeżywa te traumy w teraźniejszości. Nieuświadomione powodują wiele cierpienia. To małe dziecko, mała istotka, którą skrzywdzono, poniewierano, krzyczy teraz o miłość i daje Ci te choroby, brak kasy, problemy, abyś wreszcie łaskawie ją zauważył/a. Ta mała istotka w Tobie zasługuje na miłość, zasługuje na wszystko co najpiękniejsze w życiu! Wszystko.
Bo jesteś kochany/kochana od zawsze i na wieki wieków. Po prostu kiedyś uwierzyliśmy, że nie jesteśmy warci kochania i wiesz co? Zaryzykuję stwierdzenie, że sami sobie takie wierzenia wybraliśmy. Mam pełen szacunek do Twojej istotki i każdej, jednak momenty kiedy zaczynasz się na nią zgadzać, kiedy chcesz jej wysłuchać są magiczne i podnoszące. Zaczynasz widzieć sens wszystkiego co się dzieje, chociaż umysł tego nie ogarnia i nigdy nie ogarnie, jednak zgoda da Ci prawdziwą wolność.
I wiesz co? Nie daj się zwieść, nie słuchaj rad innych ludzi, którzy sami szukają gruszek na wierzbie. Nie słuchaj rad innych ludzi, nawet tych mądrych, bo kiedy zaczynasz poznawać swoją Prawdę, żaden guru nie jest mądrzejszy od Ciebie. Ich droga ma Cię jedynie naprowadzić na właściwą śćieżkę. Jeśli to czytasz, to jesteś na właściwej 🙂 (w sumie to zawsze jesteś na właściwej ścieżce), głęboko w to wierzę, bo piszę z serca, rozum tego nie ogarnia i się buntuje non stop. A jak ma się nie buntować, skoro wierzyłam mu tyyyle lat!
Wierzyłam, że jestem do niczego. Wierzyłam, że jestem gównem. Wierzyłam, że nic w życiu nie osiągnę. Wierzyłam, że nie zasługuję na nic dobrego tak po prostu, bo taka się urodziłam. Wierzyłam, że inni ludzie są lepsi ode mnie cokolwiek to teraz znaczy:). Wierzyłam, że inni wiedzą lepiej co jest dla mnie dobre. Wierzyłam, że szczęście samo przyjdzie, „trzeba wierzyć i się modlić”. Wierzyłam, że powinnam się wstydzić tego, że jestem sobą… itd.
To są moje blokady, dzielę się nimi, żeby Ci pokazać, że nie jesteś sam/a. Żeby Ci pokazać, że Twoja Dusza Cię wesprze. Bo uwierz, ja nie wiem jak to się dzieje, ale sama nie dałabym rady, nie byłoby mnie tutaj, mojego fizycznego bytu. Bo zmierzenie się z tym, nauka patrzenia na siebie z miłością w trudnych momentach, nauka dawania sobie czasu na spotkanie tego, co schowaliśmy głęboko jest wielkim wyzwaniem. I wreszcie nauczyłam się siebie doceniać za tą drogę, nauczyłam się szanować siebie i to co przeżyłam. To wszystko jest moim doświadczeniem, bardzo pięknym, bo moim :). A skoro odkrywam cudowność mojego jestestwa, jakże to co przeżywam miałoby nie być cudowne? Hmmm wiem zbyt głęboko czasami brnę, ale to prawda!
Pojmij po prostu, że ucieczka nie ma sensu. Cienie wracają, aby stać się ŚWIATŁEM. Oj nawet nie wiesz jak mi dobrze po tym wpisie. I chociaż on może być totalnym bełkotem dla Ciebie(umysł), to ja kocham siebie za to, że to piszę, wyrażam się, bo to koi moje serce i daje radość. Moja Dusza jest pisarką. Chce tworzyć, kreować, cieszyć się odkrywaniem życia na nowo.
Wiesz, patrzenie na siebie z miłością nadaje zwykłej codzienności zupełnie inną jakość. I choć wiele w swoim życiu mówiłam o Miłości do siebie, niewiele robiłam (chociaż może jednak wiele robiłam, ale teraz widzę szerzej całokształt…). Nie rozumiałam kiedyś, że Kochanie to Czasownik!
Nie besztam siebie, nie karcę teraz tak jak kiedyś…
2.Drugie podejście jakie spotykam, to: kochanie siebie to próżność.
Jakże to jest nieprawdziwe. Wiesz, że kochanie samego siebie to dawanie sobie dobrego pożywienia, to umiejętność poklepania siebie po ramieniu, przyjęcia komplementu, szczerego spotkania ze sobą, wyciszenia umysłu, robienia tego wszystkiego, co zrobiłbyś/abyś dla najbliższej Ci osoby.
To jest kochanie samego siebie. Żadna próżność. Znamy wszyscy te skrajności, ale powiem Wam coś: jest ŚRODEK. I o ten środek się tu rozchodzi. To o niego właśnie chodzi.
A Ty wiesz o co chodzi <3
A jak nie wiesz, zapytaj, odpowiedź przyjdzie…kiedyś nadejdzie.
Jeśli to czytasz, dziękuję Ci, że czytasz… to dla mnie wielka radość móc zaszczepić w Tobie trochę radości i spokoju.
Kocham życie!!!!!
Achh jak ja KOCHAM ŻYCIE!
Dziękuję Piękna Istoto, że jesteś. Niech się dzieje! 🙂
Jak mogę Ci pomóc Mariusz?